Z perspektywy Effie.
Stalin powiadał, że jedna śmierć to tragedia, a milion to statystyka.
Im dłużej o tym myślałam, a możecie mi wierzyć, że miałam mnóstwo czasu, to dochodziłam do wniosku, że miał rację.
Gdy zginęły dziewczynki, które udały się na koncert "pedalskiego zespołu" nie byłam tak zdruzgotana, jak wtedy gdy umarł Noel. Jego odejście było tragedią, która wydawała się nie mieć końca. Zrobiłabym wszystko, aby wciąż tu był. Nawet zabiłabym dwa razy więcej dziewczynek, które zginęły na stadionie, aby go przywrócić. Byłam egoistką? Możliwe.
Siedziałam na schodach, paląc pomału papierosa i patrząc jak dym unosi się w powietrzu. To był kolejny papieros w moim życiu pozbawionym Noela.
Dom pogrążony był w ciszy. Nikt nie odzywał się do siebie od walki. Teraz każdy przygotowywał się do pogrzebu i tylko ja byłam nieuczesana, brudna, a w mojej krwi wciąż znajdował się alkohol.
Nie byłam gotowa, aby go ostatecznie pożegnać, nie byłam w stanie spojrzeć na jego trumnę, która już czekała na cmentarzu. Wciąż miałam nadzieję, że wróci, ale tak nigdy się nie stanie.
- Co ty tutaj robisz, Effie? - spytała ze zdziwieniem Allie, schodząc ze schodów, aby po chwili usiąść obok mnie.
Wzruszyłam ramionami, zaciągając się ostatni raz papierosem, po czym zgasiłam go zważając na to, że King była w ciąży.
- Wszyscy są już prawie gotowi - wciąż mówiła. - Ty także powinnaś.
- Jakoś nie spieszy mi się na pogrzeb najlepszego przyjaciela.
- Ta uroczystość jest dla niego.
- Nie, to uroczystość dla nas! - gwałtownie wstałam, będąc na nią zła. - Noela to nie interesuje! A wiesz dlaczego? Bo jest kurwa martwy!
Szok wymalował się na jej twarzy i wiedziałam, że przesadziłam, ale nie mogłam postąpić inaczej. Musiałam się na kimś wyładować i niestety trafiło się na biedną Allie.
Szybko weszłam na górę do łazienki, w której w końcu wzięłam szybki, gorący prysznic. Nie chciałam wyglądać jak bezdomna, dlatego zrobiłam ze sobą porządek. W sypialni przywitały mnie stęsknione ciemności oraz odór wódki.
Zapaliłam lampę, aby znaleźć jakieś ciuchy, które nie przypominałyby mojego codziennego stroju. Na dnie szafy znalazłam czarną sukienkę z grubymi ramiączkami, która sięgała do kolan. Była prosta, a jedyną ozdobą była koronka w okolicy pasa. Oczywiście znalazłam także czarne szpilki, których w życiu nie nałożyłam. Dostałam je od Wrena na dwudzieste urodziny i wciąż słyszałam jego słowa, gdy mi je dawał. Powiedział mi, że ma nadzieję, iż kiedyś je nałożę, odpowiedziałam, że najszybciej na pogrzeb i oboje zaczęliśmy się śmiać, ale teraz wiedziałam, że miałam rację, jednak nie przypuszczałam, że to będzie pogrzeb mojego przyjaciela.
Tym razem odpuściłam sobie mocny makijaż i postawiłam na pokład i delikatnie wytuszowane rzęsy. Noel sam chciał, abym zmieniła maskarę, głupi gnojek.
Spojrzałam ostatni raz w lustro i widząc swoje mizerne odbicie, rzekłam:
- To początek końca, Noel.
*
Patrzyłam twardo na czarną jak smoła trumnę, wiedząc, że w niej spoczywa Noel, leżąc na brzuchu, aby każdy mógł pocałować go w dupę. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi i spełniliśmy jego ostatnie prośby. Kevin po wielu trudach w końcu odnalazł Maxa Kreemer'a, któremu oddał przeklęty długopis.
Cieszysz się, Noel?
Obok mnie stała Bree, którą delikatnie obejmował Louis, aby mogła się wypłakać. Gdyby nie to, że z jej oczu wciąż wypływały łzy, to wyglądałaby pięknie. Noel na pewno podziwiał jej wygląd.
Harry, Louis, Wren i Kevin ubrani byli w czarne, dopasowane garnitury, a Allie wcisnęła się w czarną sukienkę i żakiet. Pojawili się także Janis i Bruce, którzy wcale od nas nie odstawali. Janis schudła tak mocno, że pierwszy raz w życiu najwyraźniej dobrze czuła się w sukience i na pewno cieszyłabym się z tego powodu, gdyby nie to, że przybywaliśmy w miejscu spoczynku naszych bliskich.
Pastor właśnie skończył czytać Biblię, po czym przemówił poważnym, grobowym głosem:
- Teraz przyjaciele Noela powiedzą parę słów o nim.
Jego miejsce zajął Kevin, ściskając w dłoni kawałek kartki, która miała na samym środku ogromną plamę po kawie.
Segel oparł dłonie o trumnę nawet nie próbując wyglądać elegancko.
- Noel, wiem, że chciałeś abym znalazł sobie kobietę, ożenił się i miał dzieci. Dzisiaj mogę Ci powiedzieć, że jeszcze w tym roku pojadę do Vegas i ożenię się z butelką czeskiego piwa. Dzieci zaadoptuję i będą to małe piwka o smaku jabłkowym. Gdybyś tutaj był, to na pewno byłby chrzestnym, wiesz o tym nie?
Noel, byłeś wspaniałym przyjacielem i kochałem Cię za wszystko. Twojego cholernego kota zostawię w spokoju, chociaż wraz z Effie i Bree obmyślaliśmy za twoimi plecami plan, aby zrobić z niego rosół. Dochodzę jednak do wniosku, że zostawię tego bydlaka żeby codziennie przypominał mi o tobie. Zaopiekuję się nim dla Ciebie, obiecuję, stary. Tęsknie i czekam na Ciebie w barze.
Nikt nic nie powiedział, gdy Kevin zrobił miejsce Wrenowi, który przy pomocy Allie tam doszedł. Czarne okulary, które miał na nosie sprawiały, że wyglądał jak tajny agent, mający asa w rękawie. Co za ironia.
- Pozwolę sobie zacytować słowa Jima Morrisona:
"Przyjaciel to ktoś, kto daje ci totalną swobodę bycia sobą."
Przy Noelu mogłem być sobą w każdej chwili. Znał moje sekrety, a ja znałem jego. Wiedziałem, że nosi skarpetki przewrócone na lewą stronę i że do herbaty zawsze dodaje trochę kawy zbożowej. W swoim życiu nie kochał wiele osób. Ubóstwiał Bree, Effie, Kevina, Adolfa i mnie. Wiem także, że polubił Dangersów. Może nie powinienem was tak nazywać, ale jakby nie patrzeć znowu jesteśmy wrogami, to znaczy już nie ma Smoków nie? Teraz znowu będziemy walczyć o tron jak to mówi Effie, ale ta walka już nie będzie częścią mnie. Nie będę walczył, bo nie ma przy nas Noela i wiem też, że ten tron bez niego nie będzie tak ważny.
Chcę Ci podziękować, Noel za wszystkie chwile, które mi poświęciłeś, za twoje słowa, które podnosiły mnie na duchu i za to, że miałem zaszczyt odegrać w twoim krótkim życiu jakąś rolę.
Na koniec chcę powiedzieć, że cieszę się, iż jestem ślepy, bo nie chcę oglądać świata bez Ciebie.
Łzy cisnęły mi się do oczu i ledwo byłam w stanie je zatrzymać. Zasłoniłam usta dłonią, widząc jak Allie tym razem pomaga mu wrócić na wcześniejsze miejsce. W tym momencie zazdrościłam Wrenowi, że był niewidomy, bo ja także nie chciałam oglądać tego świata bez Noela.
Następna w kolejce była Bree. Była wrakiem i bałam się, że już nigdy nie wynurzy się na powierzchnie. Muł osiadał na niej, a głębiny "pożarły" ją, tak samo jak glony, które uwięziły ją w swoich sidłach.
- Jest tyle rzeczy, które mogłabym opowiedzieć o Noelu Keenie i jestem pewna, że każda z nich sprawi, że teraz się rozpłaczę, więc wybór, jakiego dokonam, nie gra żadnej roli. Dlatego opowiem Wam nie o nim, a o pewnej porysowanej płytce, która do niedawna nie znaczyła dla mnie absolutnie nic. Ale od zawsze oznaczała coś dla niego. W naszym domu, konkretniej w kuchni, w tej kuchni, w której zawsze przygotowywał mi cukier z kawą, a także w tej kuchni, która słyszała chyba każdą rozmowę, jaką odbyliśmy, jest pewna płytka ceramiczna. Czarna, jak wszystkie pozostałe. I nie wyróżniałaby się niczym, gdyby nie nabyła niewielkiej rysy. Noel Keene był taką właśnie płytką. Czarną, jak wszystkie pozostałe. Życie nakreśliło na nim jednak rysę, dzięki której stał się wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. I tę wyjątkowość potrafił w przedziwny sposób przekazywać innym. I myślę, że nadal będzie to robił. Wiem tylko, że Noel Keene nie trafił do piekła. Wszystkie diabły są tutaj, w Doncaster.
- Teraz twoja kolej, Effie - szepnął cicho Harry, gdy Bree wpadła w ramiona Louisa, głośno szlochając.
Pokiwałam niepewnie głową, po czym powolnym krokiem ruszyłam w stronę trumny, od której nie odrywałam oczu. Przejechałam opuszkiem palca po śliskiej powierzchni i coś ścisnęło mnie za serce, bo wiedziałam, że tam jest ten kochany, troskliwy Noel.
- Moje życie było serią porażek i nikt nie może temu zaprzeczyć. Kiedy spotkałam Noela, sądziłam, że to kolejny idiota, który widzi ten świat jakby był zbudowany z diamentów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten idiota będzie moim najlepszym przyjacielem, bratem. Noel był wszystkim, co kochałam w życiu. Potrafił mnie rozbawić i pozwolić mi być, kim jestem. Dziękuję za to, kumplu.
Kupiłam nawet sobie nową mascarę żebyś był zadowolony, ale co z tego? I tak do cholery płaczę! Wiem, że tego nie chciałeś, ale co mam innego zrobić? Moje życie jest niczym bez ciebie! Byłeś połową moją serca i teraz już jej nie ma.
Choć mówiłam, że nienawidzę jak mówisz do mnie "Eff", to możesz być pewien, że to kochałam. I wiesz co jest najgorsze? Że już nikt tak do mnie nie powie.
Wiem, że tu jesteś i płaczesz razem ze mną. Na pewno zwiałeś Bogu i nie dałeś mu szansy, aby zrobił Ci awanturę za twoje cholernie złe grzechy. I wiem, że będzie z nami zawsze, dlatego obiecuję Ci tu i teraz, mój najdroższy, że w każdą niedzielę będziemy jedli zapiekankę ziemniaczaną.
Płakałam jak małe dziecko i reszta także płakała, każde z nich. Przybliżyłam twarz do trumny i składając na niej delikatny pocałunek, szepnęłam:
- Kocham Cię i zawsze będę, Kumplu.
Z perspektywy Bree.
Przemierzałam szare, ponure i wilgotne ulice, roztaczając wokół siebie złudzenie, że istnieje cel tej podróży. Stęchłe i mroźne powietrze, wdzierające się milionem ostrzy do moich płuc, zdawało się rozdzierać moje poranione, gnijące od wewnątrz i drżące w konwulsjach serce.
Nagle wszystkie miejsca zaczęły wydawać mi się obce, jakbym od zawsze była niczyja.
Żałowałam, że w tym mieście - pełnym brukowego kurzu i szarych domów, gdzie nawet niebo zapomniało o swym dziewiczym kolorze - nie jestem w stanie uniknąć ciekawskich spojrzeń dziesiątek bezimiennych twarzy. Pragnęłam uciec, zniknąć, zapaść się pod ziemię.
Wszyscy ludzie, którzy do tej pory nie opuścili miasta, decydowali się na to teraz, dlatego wszędzie pełno było kolorowych samochodów. Niektóre z nich ledwo opuszczały parkingi, inne po kilku sekundach z piskiem opon znikały z pola widzenia. Ale wiedziałam, że w każdym z nich został lub też zostanie poruszony temat naszej wojny. Wojny, którą zwyciężyliśmy, jednak nie dla Doncaster, lecz dla własnego świętego spokoju, który, o dziwo, nie nadszedł.
Powoli robiło się ciemno, cały dzień spędziliśmy na cmentarzu, nacierając nagrobek Noela wódką i innymi procentowymi specjałami. Na początku niemal co chwilę wybuchaliśmy płaczem, jednak z czasem po prostu nam się znudziło i łzy zmieniliśmy na niekontrolowane salwy chichotu, które w okropnie irytujący sposób odbijały się od surowych rodzinnych grobowców, uniemożliwiając znajdującym się w nich rodzinom spoczynek w pokoju.
Zatrzymałam się przed barem, pod latarnią, na której jeszcze tak niedawno wisiało martwe ciało Jima. Obok stała nieczynna już od dawna budka telefoniczna, a przed nią, oparty nonszalancko o ścianę, sterczał wysoki, szczupły brunet w drogo wyglądających butach z głupawym uśmieszkiem na twarzy. Wypatrywał kogoś, jak się potem okazało, dziewczyny. Pojawiła się nagle w swojej przylegającej ciemnoczerwonej sukience. Oboje zupełnie nie pasowali do tego środowiska i poczułam do nich dziwną sympatię. Miałam ochotę podejść tam i nawrzeszczeć na nich, aby znaleźli sobie inne miejsce. Każde jedno na świecie jest lepsze niż Doncaster. Nie zrobiłam tego jednak i ograniczyłam się do obejścia ich dookoła i zmierzenia ich natarczywym wzrokiem z nadzieją, że odczytają to jako upomnienie.
Telefon w mojej kieszeni zaczął intensywnie wibrować, gdy otrzymałam wiadomość od Effie.
”Za piętnaście minut przy Drzewie Patty True”
- Jak sobie życzysz – mruknęłam sama do siebie i poczęłam oddalać się w tamtą stronę.
Patty True była jedenastoletnią dziewczynką z problemami psychicznymi. W nocy odwiedzały ją duchy, w dzień… W dzień właściwie też. Ojciec Patty był urzędnikiem, matka Patty była pielęgniarką w domu starców pod miastem, jej starci bracia byli geniuszami matematycznymi. A Patty miała tylko swoje pieprzone jedenastoletnie duchy, które wariowały razem z nią i kazały jej robić rzeczy, których pozornie robić nie chciała. Pewnej nocy nakłoniły Patty do pójścia do piwnicy, wyjęcia młotka z drewnianej skrzynki na narzędzia i użycia tego młotka, by pozbawić śpiących wówczas członków rodziny świadomości. Kiedy jej się udało, zaciągnęła ich na wzgórze, obwiązała linką i powiesiła na drzewie. O co chodzi w paradoksie całej historii? Jest nieprawdziwa, a mimo to Drzewo Patty True stało się Doncasterową umieralnią, miejscem samobójców, oazą dla zmęczonych ciał i dusz, symbolem końca i początku.
I skoro Effie zdecydowała się na spotkanie w tym miejscu, nie mogło to być bez znaczenia. Coś musiało się skończyć. Coś musiało się też zacząć.
Okazało się jednak, że spod baru do Drzewa Patty True pod miasteczkiem droga zajmuje nieco więcej niż piętnaście minut i, nim wdrapałam się na wzgórze, wszyscy już dawno byli na szczycie. Siedzieli dookoła grubego pnia, opierając się o niego i próbując nacieszyć się świeżym, choć cholernie smutnym powietrzem. W ciszy wcisnęłam się pomiędzy Tomlinsona i Kevina, ponieważ tylko tam znalazłam wolne miejsce. Louis dyskretnie chwycił mnie za rękę, więc ja wspaniałomyślnie zrobiłam to samo z ręką Kevina i czułam, że kolejka rozejdzie się i stworzymy nierozerwalny krąg naszych uścisków. I tak rzeczywiście się stało. Każdy z nas pogrążył się we własnych nieskładnych myślach i tkwiliśmy w tej komfortowej ciszy przez jakiś czas. Jak długi? Tego nie wiem.
Effie wstała, kołysząc się niczym najwątlejsze z modelek Victoria’s Secret. Jej melancholijne spojrzenie spod przekrwionych brakiem snu oczu spotkało się z moim, a na jej twarz wstąpił zatroskany uśmiech. Chwiała się, stojąc. Wyglądała, jakby zawieszono ją pomiędzy dwoma całkowicie odległymi od siebie światami, a ona bardzo chciała jednak przynależeć do któregoś z nich. Jednego. W moim życiu nigdy wcześniej nie było momentu, w którym tak bardzo chciałam potrafić czytać pomiędzy wierszami.
Kilka razy otwierała i zamykała usta, usiłując coś powiedzieć, jednak jej próby kończyły się niepowodzeniem. W końcu jednak udało jej się wydobyć z siebie jakiś dźwięk.
- Jesteście moimi przyjaciółmi – wydusiła. – Wiem, że dla was to może nie najlepsza gratyfikacja, ale powinniście o tym wiedzieć.
Poczułam, jak kąciki moich ust powoli wędrują ku górze, gdzie zawieszają się na moment, by zaraz potem opaść na poprzednie miejsce.
- Dużo myślałam – obwieściła. – Potrzebuję odpoczynku. Wszyscy potrzebujemy.
- Wspaniale! – uradował się Kevin, klaszcząc w dłonie. – Od lat namawiam was do wakacji. Dzwonię do biura podróży. Hawaje czy Karaiby?
- Miałam na myśli inny odpoczynek – wydukała. Słowa z trudem przeciskały się przez jej usta. – Chciałam tylko powiedzieć wam, że wyjeżdżam. Jeszcze nie wiem, gdzie. Proszę, nie pytajcie o to.
- Jadę z tobą! – krzyknęłam, gwałtownie podnosząc się z miękkiej trawy.
- Bree, kocham cię – szepnęła, a w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy – ale nie możesz pojechać ze mną. Chcę odpocząć. Od wszystkiego.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak zareagować. W moim gardle stanęła wielka gula i zdobyłam się jedynie na padnięcie w jej ramiona i wybuchnięcie niekontrolowanym szlochem. Ostatnimi czasy płakałam cały pieprzony czas. Chyba też potrzebowałam odpoczynku.
- W takim razie ja też muszę wyjechać – mruknęłam. – To miasto bez ciebie nie ma najmniejszego sensu.
Wzmocniła uścisk, a ja poczułam, że ramię, na którym opierała głowę, staje się mokre od jej łez. Trudno. Jej ramię już dawno tonie od moich.
- To może, wszyscy wyjedźmy w chuj i miejmy głęboko w dupie to, co jest naszym pierdolonym życiem! – Harry, którego do tej pory właściwie nie zauważyłam, wstał z miejsca widocznie podenerwowany. – Olejmy miasto, olejmy siebie i żyjmy jak jebanie marionetki! Krzyżyk na drogę, powodzenia i kurwa, świetnie się bawcie!
- Może tak zróbmy! – wrzasnęła Effie, wydostając się z plątaniny moich ramion. Mocno ruszyła ją reakcja Stylesa. Z oazy spokoju przerodziła się w prawdziwy huragan, na szczęście nie na długo. Szybko udało jej się pohamować, jemu zresztą też.
Obiegłam wzrokiem resztę. Allie cicho szlochała, opierając głowę o bark Wrena, a Kevin delikatnie kreślił palcem kółka na jej dłoni, starając się ją uspokoić. Louis siedział po turecku wpatrzony w przestrzeń zamglonym wzrokiem. Mina pokerzysty, nieobecny wyraz oczu i charakterystyczny półuśmiech, jakby nigdy nic nie zdarzyło się przed jego twarzą.
- Może coś powiesz? – spytałam go cicho.
- Co mogę powiedzieć? – burknął. – Że cię kocham? Przecież to wiesz. Że będę tęsknił? Jakoś dam radę. Wybacz, Bree, dziś nie jestem w stanie cię zaskoczyć.
- Robisz to cały zasrany czas – wybełkotałam, odwracając się na pięcie.
Wstał za mną, chwycił mnie za rękę, obrócił do siebie i złożył suchy pocałunek na moich ustach.
”Cały zasrany czas”, dudniło mi w głowie.
- Dokładnie za rok. W tym samym miejscu – powiedział Kevin, kiedy stanął obok nas.
- Do zobaczenia – uśmiechnęła się Effie.
Usłyszeliśmy huk. Staliśmy na skraju przepaści. Kevin. Wren. Allie. Harry. Louis. Effie. I Bree. Oglądaliśmy koniec panowania Doncaster. Totalną przemianę. To, co działo się przed naszymi oczami sprawiało, że odchodziliśmy od zmysłów. Nie rozumieliśmy, jak w ciągu kilku chwil tyle może się zmienić. Przekształcający się na naszych oczach krajobraz, w ogólnie nie przypominał tego, jaki oglądaliśmy zaledwie chwilę temu. Wszystko stawało się takie nienaturalne. Inne. Od teraz ziemia miała wyglądać zupełnie inaczej…
Ale umowa obowiązywała nadal…
PODZIĘKOWANIA
Jak widzicie, jest to ostatni rozdział Części Pierwszej naszego opowiadania.
Już dziś zapraszamy Was na część drugą, której publikację rozpoczniemy wraz z Nowym Rokiem.
Mamy nadzieję, że do tego czasu o nas nie zapomnicie.
A tymczasem, jest kilka osób, które niewątpliwie zasługują na nasze "Dziękuję".
Oczywiście, bardzo dziękujemy wszystkim naszym czytelnikom za wsparcie,
jakie od Was uzyskiwałyśmy, za komentarze, które po sobie zostawialiście i za to,
że wraz z nami przeżywaliście losy bohaterów w Doncaster.
A ponieważ wszyscy lubią liczby, pragniemy poinformować Was, że odkąd rozpoczęłyśmy pracę nad opowiadaniem, opublikowaliście prawie 500 komentarzy oraz odwiedziliście stronę 55 tysięcy razy.
Dziękujemy Aleksie K za to, że stanowiła dla nas podporę psychiczną
i stała się niewątpliwie przyjaciółką tego bloga.
Nie można zapomnieć o tym, że Aleksa jest również autorką najdłuższego komentarza,
jaki pojawił się na tym blogu. Rozniosłaś system, kochana!
Dziękujemy Sandrze i Oliwii za to, że prowadziły żywą dyskusję na temat City Of The Fallen, stojąc w kolejce do Starbucksa. Miło było Was poznać, jesteście świetnymi osobami!
Dziękujemy także Angie Tomlinson za ogromne wsparcie i za to, że jest z nami od początku. Mamy nadzieję, że zostaniesz do końca i razem z nami wciąż będziesz przeżywać tą przygodę
Marchewka ^.^ tobie również dziękujemy za to, że z nami jesteś i komentujesz naszą pracę. Bardzo nam z tego powodu miło i obie Cię serdecznie pozdrawiamy!
Weronika. cieszymy się, że do nas wróciłaś i także znowu nas wspierasz! Jesteś naszą podporą!
Dziękujemy alekslloyd za jej wspaniałe komentarze, słowa otuchy i piękne przemyślenia. Jesteś niesamowita, Kochana. Dziękujemy z całego serduszka!
Prosimy także, aby każdy skomentował ten rozdział i napisał nam o swoim ulubionym fragmencie tego opowiadania. Dzięki waszym komentarzom (ilości przede wszystkim) zdecydujemy czy pisanie drugiej części faktycznie jest aż tak pożądane.
Jeśli tak, to zapowiedź drugiej części pojawi się już niedługo!
Kochamy Was mocno!
Iza i Paulina!
Świetne zakończenie ;) Do zobaczenia w drugiej części :p
OdpowiedzUsuńJejku. W sumie niedawno zaczęłam Was czytać.. I gdy zaczęłam się wkręcać coraz bardziej i bardziej Wy nagle "koniec!". A ja takie "co?! Teraz?! " i tak no.. Wiec czekam na drugą część :)
OdpowiedzUsuńHmm.. Mój ulubiony fragment tej opowieści jeszcze się nie wydarzył.. A będzie nim fragment, w którym Bree przełamie się i poradzi sobie w końcu z "kocham Cię, dasz radę to udźwignąć?" Louisa (nie jestem pewna czy to tak było). I pozwoli mu się do niej zbliżyć bardziej i zrozumie, że nie warto się bronić przed tym, że się kogoś kocha. Tak więc no :)
Powodzenia An
Zaczelam czytać to opowiadanie gdy było 16 rozdzialow, a tu koniec. Juz nie moge się doczekać następnej czesci. Jesteście najlepsze. Moim ulubionym momentem było "kocham cię. udźwigniesz to?" Blagam wiecej momentów z bree i lou. Nie pozostało nic innego jak czekac do nowego roku :) kocham was x
OdpowiedzUsuńKocham was !!!! Kocham fragmenty z Bree i Lou. Już nie mogę się doczekać 2 części ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam z niecierpliwością na drugą część ^^ nie mam ulubionego fragmentu, całe opowiadanie jest piękne i muszę przyznać, że świetnie piszecie <3 mam nadzieję, że Bree powie w końcu Louisowi, że go kocha <3
OdpowiedzUsuńJA CHCE DRUGĄ CZĘŚĆ TERAZ!!! Kocham to i na pewno będę czytać drugą część ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział... smutny w sumie cały czas płakałam... Najlepszy moment całego opowiadania? Cóż odpowiedź jest prosta... takiego nie ma. Każde jedno cholerne słowo jest najlepsze nie da się wybrać jednego momentu! Czekam na drugą część! To nie może się skończyć w ten sposób!
OdpowiedzUsuńKocham Was dziewczyny to była wspaniała część ale myślę że druga jej nie dorówna! Wiele trzeba wyjaśnić i zacząć jedną wielką walkę! Liczę że nowy rok przyjdzie szybko i czekam na zapowiedź <3
-K
<3
OdpowiedzUsuńDruga część, ach... Świetny pomysł, będę czytać i zostaję na dłużej. :")
OdpowiedzUsuńUlubiony fragment...
Hmmm... to ten w którym Louis uratował Bree przed tym sukinsynem. :))
O rany!
OdpowiedzUsuńPodziękowania dla Nas :) Paulina, jesteś wielka :)
Akurat siedzimy sobie w domu u Oliwii i mówię, żeby włączyła COTF, bo na pewno już jest dwudziestka. No i włączyłyśmy, czytamy i ryczymy. MASAKRA -.-
Nasz ulubiony fragment? Zdecydowanie każdy! Wszystko, co tutaj stworzyłyście było piękne i przenosiło nas we wspaniałą podróż.
Jesteście fantastyczne!
Podziękowania dla Nas... No zaciesz totalny, nie wiemy, co powiedzieć. Poczułyśmy się tak, jak wtedy w Starbucksie, kiedy podeszłaś i powiedziałaś, że Ty piszesz tego bloga. No chryste! Mamy nasze wspólne zdjęcia i Twoje autografy na ścianie. I do tej pory trzymamy te kubki Starbucksowe! Jezu, mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy! :)
Dziewczyny, obie stworzyłyście tutaj coś pięknego i będziemy bardzo tęskniły za pierwszą częścią, ale wiemy, że druga będzie równie cudowna!
Kochamy Was i pozdrawiamy gorąco!
Sandra i Oliwka
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńO mój boże nie wiem,co napisać. Mam tyle do powiedzenia i wrażenie, iż o czymś zapomnę.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za to, że pisałyście jedno z najlepszych opowiadań, jakie dane mi było kiedykolwiek czytać. Było to coś niesamowitego i jestem pewna, iż jeszcze zdobędziecie czytelników, bo oni zawsze są, tylko czasem takie z nich tajniaki i ninje, że ich nie widać XD
Historia naszych bohaterów z pewnościa nie pójdzie w moją niepamięć. Czy będziecie pisać drugą część, czy też nie, zawsze będę pamiętać City of The Fallen; choć mam naddzieję, iż po Nowym Roku jednak zobaczę, że jest nowy rozdział, bo kurde, zakończyłyście w takim momencie, że nie wiem, czy do świąt dożyję bez rozdziału. Wiem,że to może trochę absurdalne, bbo ostatnio nie byłam zbyt dobrą czytelniczką, gdyż nie byłam na bieżąco, czy też nie komentowałam, ale to tylko i wyłącznie wina szkoły, wiem też, że to cholernie żałosne wytłumaczenie, jednak jest ono niestety prawdziwe i co najgorsze, nadal aktualne.
Cieszę się bardzo,że Smoki zostały poetycko unicestwione, tylko szkoda mi Noela. Był dla naszych bohaterów bardzo wazny i widać było ich smutek po jego stracie. Przez chwilkę i mnie udzielił się ten nastrój, ale zaraz potem powiedziałam sobie, by być silną, to tylko opowiadanie. I choć ten komunikat dotarł do mojego mózgu, nie jestem pewna, czy go przyjął. Ech, nie ważne.
Nadal cholernie kibicuję Bree i Louisowi. Kurde, on ją kocha,a ona... Sama już nie wiem; nie dopuszcza do siebie miłości albo nie chce tego zrobić, by nie zostać zraniona. I to wskazuje właśnie na kruchość i wrażliwość ludzkiego życia. Choć prawdę mówiąc, każdy potrzebuje kogoś, z kim mógłby spędzić miły czas. Mam nadzieję, że ich ścieżki się jeszcze splotą i to niejednokrotnie.
Mimo wzlotów i upadków, lubię relację Harry'ego i Effie. Pisałam juz to, prawda? Są do siebie podobni i to właśnie wskazuje na to, by utrzymywali kontakt. Kocham ich. No kurde, mają być przyjaciółmi chociaż XD
Mowa Kevina do mnie przemówiła. Koleś jest zajebisty, ma najebane w głowie równo, ale go kocham. Właśnie przez niego, to opowiadanie było takie prawdziwe, gdyż wprowadzać pewnego rodzaju optymistyczne wątki, jak i oczywiście trochę komizmu,tego ukryć się nie da.
Tak więc ZAWSZE będę pamiętać o tym opowiadaniu, czasem nawet do niego wracać, poniewaz po prostu je KOCHAM.
Korzystając z okazju, proponuję Wam wrzucić też City of the Fallen na wattpada. W ten sposób macie szansę na zdobycie więcej czytelników na innym portalu,spróbować nie zaszkodzi, prawda? Osobiście polecam, bo w moim przypadku to się udało :) Ale zrobicie jak chcecie x
Także do "po Nowym Roku" hahahah
Kocham was <3
*Płacze* czekam na drugą część. Niech ten miesiąc minie jak najszybciej
OdpowiedzUsuńO kurde.......ale mega zakończenie. I co? I co teraz? Czekam na Nowy Rok! XD Ten miesiąc będzie dziwny bez czytania waszego bloga. Ale poczekam, bo wiem że warto. :3
OdpowiedzUsuńTen rozdział był niesamowity i cała pierwsza część!
Nie mogłabym wybrać ulubionego fragmentu lub cytatu bo bym musiała przepisywać calutkie opowiadanie!
Kocham was i nie zapomnę o tym blogu. ^^
Dawać drugą część !!!
OdpowiedzUsuńPlisssss
OMG!
OdpowiedzUsuńJa się chyba nie wyrobie ;O
Nie dość, że dostałam od was podziękowania, to jeszcze City of the fallen dobiegło końca ;-; Czuje pustkę ;-;
Echhh... tylko czekać do nowego roku moje kochane ;3 Na pewno nie zapomnę o was !! ^_^ ♥♥♥ xx
Dziewczyny, zakończyłyście tę część w wielkim stylu. Rozdział jest po prostu przecudowny, magiczny, chociaż do najweselszych nie należy. Pięknie opisałyście scenę pogrzebu, a wszystkie przemowy były niesamowite i wzruszające.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi ich wszystkich. Strata bliskiego nie jest łatwa. Nigdy nie była i nie będzie. Widzę, że Effie najbardziej przeżywa i wcale się temu nie dziwię.
Ech, szkoda mi dziewczyny. Mam jednak nadzieję, że wszyscy po jakimś czasie się ogarną i ruszą naprzód, bo tak powinno być.
Mimo, iż rzadko komentowałam, to czytałam wszystkie rozdziały na bieżąco. Czasem zdarzało się, że czytałam 2-3 dni po opublikowaniu, ale w końcu je przeczytałam i teraz czuję ogromny smutek, gdyż pierwsza część dobiegła końca.
Gratuluję wam wszystkiego co osiągnęłyście, bo jak najbardziej zasłużyłyście. Odwaliłyście kawał dobrej roboty. Nie ma nawet mowy, żebym zapomniała o tym blogu. Będę cierpliwie czekać na drugą część. Nie wiem jak wytrzymam cały miesiąc, ale jak trzeba to trzeba. Jestem pewna, że zaczniecie w tak samo wielkim stylu, w jakim zakończyłyście tę część.
Jest to pierwsze ff o takiej tematyce, które zaczęłam czytać, więc... Czekam do Nowego Roku! :)
Gorąco pozdrawiam i życzę mnóstwo weny oraz wytrzymałości. Uwielbiam was. x
disaster-fanfic.blogspot.com
Jeeejuuuuu..... nie moge uwierzyć ze to sie juz skonczylo.... bylyscie jedynym blogiem ktory dodawal rozdzialy dosc często i wgl za każdym razem byly wspaniale.... baaardzo wam dziekujemy wszystkie RAZEM ♥ nie moge sie doczekac cz 2 ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡ mój ulubiony moment to jak mamuska przyjechala XD jak harry i lou udawali chlopakow bree i effy i wgl to bylo boskie ..... bd tesknic za wami przez ten miesiąc ale przynajmniej odpoczniecie i wrucicie z podwojoną siłą ;) chce 2 cz:**** kc strasznie dziekuje i weny ;)
OdpowiedzUsuńTina wasza wierna fanka ♥♥♥
Druga część jest przeze mnie bardzo pożądana!Ten jak pozwole sobie nazwać epilog był idealnym zakończeniem i podsumowaniem części pierwszej...będe tęskić za Noelem :'( Popłakałam się na przemowie właściwie juz Kevina...to było smutne pożegnanie z przyjacielem :( Ciekawi mnie dalszy rozwój wydarzeń między Bree a Louisem *.* mam nadzieję że dziewczyna po roku przerwy zrozumie że kocha Louisa(bo tak jest,prawda??) i po powrocie będą razem,tylko żeby Lou wytrwale na nią czekał a nie znalazł sobie inną xd Effie i Harry...właśnie...to skomplikowane relacje.Być może będą razem,nie wiem,pozostawiam Wam tę kwestię...Czyżby Allie i Wren?Może to takie moje domyślenia...może po prostu są znajomymi,ale pasują do siebie :) Kevin i butelkowa rodzina..hmm...to brzmi bardzo relanie xD Szczerze mówiąc niespodziewałam się takiego zakończenia,bardzo mnie zaskoczyło i niekoniecznie pozytywnie ;/ Ojj Eff się pogubiła,rozumiem że wyjeżdża by sobie wszystko poukładać...Ale przerwa aż na rok?! :(( Powiem,że jak to ja wszystkiemu na przekór wolałabym max pół roku xd ale to tylko takie moje zdanie...może i jednak tyle czasu im potrzeba,nie wiem...biedny Louis będzie tęsknił za Bree...no cóż,musi wytrzymać innego wyjścia nie ma ;/ Woah dużo się rozpisałam,ale inaczej nie mogłam xD Zastanawiam jak zacznie się druga część...Czy będzie opisane po kolei co się działo z bohaterami przez roczną przerwę czy też może zacznie się od ich spotkania przy drzewnie po tej przerwie xd No nie wiem co mam myśleć...i co ja teraz będę robić do tego nowego roku?? :(( No nic,będę czekać na dalszą część,tylko pamiętajcie że od nowego roku! :) No i tak na koniec to dziękuję,że pisałyście to opowiadanie czy fanfiction jak to tam wolicie...jak dla mnie było to fanfiction z innej bajki,bo bardzo różniło się od tyc które czytałam i czytam xd Pomysł na takie wydarzenia był genialny <3 Także wiedzcie że będę czytać dalszą część ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
P.S. Mam pytanko ;) Skąd taki pomysł na fanifction?Gangi,wojny...Jak na to wpadłyście?
Coś cudownego! Kurde jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać kolejna i nie ostatnia część :D Jesteście świetne! A blog wspaniały! Uwielbiam ♥ Życzę miłej wenny i obiecuję,że będę czekać do Stycznia :*
OdpowiedzUsuńYEA! TAK TO KURWA ROBI, BITCHES! Pokochałam waszego bloga od samego początku, bo wiedziałam, że to będzie coś niesamowitego. Nie mogło być w końcu zapisanie wzięła się Iza, mój mistrz! Paulina dopełniłaś tego bloga swoją wyjątkowość i naprawdę świetnym talentem. Wiec co mogło wyjść z tego bloga, jak piszą go dwie bardzo uzdolnione osoby i wyjątkowe. What? COŚ NIESAMOWITEGO! PIĘKNEGO I NAJLEPSZEGO! Zrobiliście kawał dobre roboty i kłaniam się!
OdpowiedzUsuńOh mordki kochane mogę wam napisać swój ulubiony fragment tego bloga, ale nie mogę ;c NIe zmieszczę tu całego waszego bloga! Yea, musiałabym go skopiować całego i tu wkleić, bo wszystko uwielbiam w tym blogu. Jest dopracowany do ostatniej deski i wszystko ma w sobie sens i nie mogłoby być lepiej napisane!
Choć niewątpliwe po tym dzisiejszym rozdziale, są słowa, która nie wiem czemu, ale wzruszyły mnie bardzo i myślę, że to najpiękniejsze słowa z całego opowiadania.
" Na koniec chcę powiedzieć, że cieszę się, iż jestem ślepy, bo nie chcę oglądać świata bez Ciebie. "
To było piękne, po prostu tak cudowne, że te słowa wystarczyły bym mogła sie rozbeczeć. Nie potrzebowałam niczego więcej. Coś pięknego, łapie za serduszko!
Jeśli chodzi o pożegnanie, to chyba wszystkie będę rozczulające, ponieważ nigdy nie może być coś gorszego od pożegnanie najbliższej nam osoby.
' Dzisiaj mogę Ci powiedzieć, że jeszcze w tym roku pojadę do Vegas i ożenię się z butelką czeskiego piwa. Dzieci zaadoptuję i będą to małe piwka o smaku jabłkowym."
ADOPTUJE RAZEM Z TOBĄ! ZABIERZ MNIE, ZABIERZ MNIE,ZABIERZ MNIE!
Uwielbiam tego gościa, po prostu nie da sie wyrazić jak bardzo go uwielbiam!
Oh nigdy wam nie daruję złe kobiety Noela, no przysięgam. FOCH NA CAŁE JEBANE ŻYCIE! bardzo złe kobiety ;d
A jak nasz kochany Wren nie odzyska wzroku w drugiej części to obiecuję, zrobie wam najazd na chatę z patelnią. Przyjadę swoim czołgiem, za grosika i was przejdę! No więc sie bójcie ;d
No wiec czekam w wielkim wyczekiwaniem na drugą część. Gdzie mam nadzieję, bedzie więcej miłości i nasze kochane, piękne, uroczę, powalone, trochę dziwne, pary będą miały wielkie love story. O zapomniałam, Louis. Oh Louis ale jakoś mnie to śmieszy, zawsze skryty z kamienną twarzą, wali słowami w miłości ostatniej w każdej ich rozmowie. To jest zabawne, że tak po prostu to mówi i uroczę, że się do tego przyznaję. Teraz tyle Bree zmądrzeję i kurde zrobią mi małe dzieciaki i jego zaadoptuje, LOVE STORRRRRRRRY! < jestem głodna, czemu nikt mnie nie robi siadania > ;c ;c ;c ; c
SO, MIMO ŚELOPOTY MOJEGO KOCHANEGO MSISIKA, MIMO ŚMIERCI MOJEGO KOLEJNEGO KOCHANEGO CZŁOWIEKA, UWIELBIAM WAM TAK BARDZO! CZEKAM NA DRUGĄ CZEŚĆ I IDĘ JEŚĆ !
BAJU BAJU, JESTEŚMY W RAJU! I WIDZIMY SIĘ W WASZYM RAJU ZA MIESIĄC!
POZDRAWIAM, CAŁUJE, ALEEEEEKSA ! :*
Aaaa, no nie wierze, ze tak szybko minela pierwsza czesc!! Z gory juz przepraszam za wszystkie bledy, ale jestem na telefonie i trudno mi sie pisze, wiec musicie mi to wybaczyc, musicie, haha! Naprawde druga czesc bedzie dopiero w Nowym Eoku? O jaaaa, jak ja tak dlugo nie wytrzymam bez waszego opowiadania!! Dobra, musze sie przyznac, ze rycze jak glupia. Jezuuu, ja juz widze, jak oni za rok sie zmienia! Moze Breew koncu przespi sie z Lou, hahahha, czekam na to! W ogole ja sobie wyobrazam poukladanego abstynenta Kevina i sama soe ztego smieje. Hahahah, nieee, tego raczej nie zrobicie! No i brakuje mi Noela, jejuuuu:((( Dziekuje za mile slowa, nie zasluguje na nie, w ogole nie wiem czemu mnie wyroznilyscie, ale jeszcze raz dziekujeeee! Jestescie cudowne dziewczyny i kocham was i przepraszam za nieudany komentarz. Buziaki od Waszej Weroniki:*
OdpowiedzUsuńO mój Boże! Przecież tyle może wydarzyć się w jeden rok o.o A jak Effie przyjdzie "z brzuchem" i powie że ma męża? (XD) Nie mogę doczekać się drugiej części! Ale też boję się co się może stać ;-; Dziękuję ze stworzylyscie takie piękne opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńDo "Nowego Roku" !
Ej no hujki! Ja nie wytrzymam do Nowego Roku! Ale... jak to sie mówi:" kocha to poczeka"xD Nie będę dużo pisać... Kocham to opowiadanie <3 I bardzo dziękuję za wszystko dziewczyny :) napewno będę czytać drugą część, to macie jak w banku :) <3 no więc... do zobaczenia! :* <3
OdpowiedzUsuńEjj no co to ma być ??? Nie jestem zła , nie płaczę ( jakbym umiała ) ale i tak jest coś nie tak. Najbardziej podobał mi się list Noela. Uhh.... Myślałam że da się to wyrazić ( weźmy pod uwagę że piszę to poraz 3 ) w dłuższej wersji.
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
OdpowiedzUsuńPłacze...
OdpowiedzUsuńBoże.... będę czekać...
OdpowiedzUsuńŚwietne zakończenie!
OdpowiedzUsuńWasz blog strasznie mnie wciągnął i kiedy tylko miałam czas, wchodziłam na waszego bloga i zatapiałam się w tych pięknych słowach, które nam dawałyście. Kocham Effie, kocham Bree, kochałam Noela :'(
Miłość pomiędzy Harry'm, a Effie przedstawiona była na bardzo wysokim poziomie. Para często miała wzloty i upadki. Pomiędzy Bree, a Louisem też nie zawsze było kolorowo, ale oni byli dosyć specyficzni i czasami miałam wrażenie, że to takie 'stare dobre małżeństwo'.
Tak czy inaczej wpadam po nowym roku <3
~ Camille ST
Czekam na kolejną częśc z utęskniemiem i żałuje że to już koniec :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam żeczę weny
Wczoraj natrafiłam na waszego bloga i powiem że opłacało się nie spać do 4 <3
OdpowiedzUsuńWow- to nasuwa mi się jako pierwsze na myśl. Gratuluję tych wszystkich cyferek i świetnej pracy. Blog jest naprawdę niesamowity i macie talent. :)
OdpowiedzUsuńUlubiony fragment... Hmm... Nie potrafię takiego wybrać. Ale mogę powiedzieć, który wywołał u mnie największe emocje. Przedostatni rozdział. Pogrzeb. Popłakałam się jak dziecko...
Naprawdę dobra robota z tym wszystkim dziewczyny :) Jeszcze raz gratuluję! :)
Czekam na kolejną część ;*
Hej :D Zostałaś nominowana do Liebster Awards, więcej tutaj -> http://kidnapped-pl-tlumaczenie.blogspot.com/p/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńPłakałam tak mocno. :((( /Ali
OdpowiedzUsuń